1. Ja to:
Jestem Stalin. Józef Stalin. Pierwszy Sekretarz Generalny najlepszej i jedynejpartii krainy wódką i paliwem do czołgów płynącej.
2. Zwą mnie:
Jestem Stalin. Józef Stalin. A tak właściwie (razem z otczestwem) to Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili. I tak, to naprawdę da się wymówić.
Dla współpracowników Towarzysz Stalin, chociaż Hitler nazywa mnie po prostu Józkiem. Cóż, jakoś się przyzwyczaiłem. W sumie ja też go specjalnie nie tytułuję, ale Adi brzmi przecież bardzo dobrze, prawda?
Kiedyś zwano mnie także Koba, Soso, inne fajne nazwy też się pojawiały… Ach, te stare, dobre czasy.
3. Tak wyglądam:
Jak wyglądam? Oj, przecież na pewno to wiecie. Wyglądam jak prawdziwy przywódca wielkiego, potężnego państwa. Wyobraźcie sobie takiego przywódcę. Wysoki, wysportowany, wiecznie młody… No, teraz wiecie już, jak wyglądam. Dobrze, może nie do końca tak…
Wysoki to ja nie jestem, mam dokładnie 167 cm wzrostu (to 2 cm więcej od Hitlera, zawsze coś), ale kilka centymetrów dodaje mi propaganda obuwie.
Z tym wysportowaniem to też trochę przesadziłem. Kiedyś miałem siły na tyle, żeby napadać i okradać banki i pociągi, teraz to już zdecydowanie na sportowca się nie nadaję. Cóż, jednak mam już swoje lata, a przepracowanie robi swoje. Co nie zmienia faktu, że nadal czuję się świetnie! No, może oprócz tej ręki… Ech…
No właśnie, mam już swoje lata. Włosy, kiedyś ciemne, trochę poszarzały, a na twarzy pojawiły się już zmarszczki. No i ślady po ospie, ale do tego już dawno się przyzwyczaiłem.
Mam śniadą cerę i ciemne oczy. Niektórzy twierdzą, że moje spojrzenie jest przerażające. E tam, tylko im się wydaje. Widocznie przewrażliwieni. Moją ważną cechą rozpoznawczą jest wąs, podobno lepszy od tego, który nosi Adolf. Nie przechwalam się, naprawdę tak słyszałem!
Na ogół noszę lekką, jasnobrązową kurtkę, a pod nią koszulę. Spodnie w podobnym kolorze co kurtka. Zazwyczaj mam na sobie wysokie buty na małym obcasie, jak już wspomniałem, dodają mi trochę wzrostu.
4. Mój charakter:
Hm… To… Trudne. Trudno jest samemu opowiedzieć o swoim charakterze. Ludzie mówili mi różne rzeczy na mój temat, zwłaszcza, kiedy byłem młodszy i najzwyczajniej w świecie nie bali się mnie skrytykować . Mówili mi, że jestem nieprzewidywalny, tak, takie słowa bardzo często słyszałem. Ale to chyba nie jest prawda… Rzeczywiście, moje zachowanie zmienia się w zależności od nastroju, ale to przecież normalne. Fakt, czasami zdarzają mi się wybuchy gniewu, ale to tylko wtedy, kiedy ktoś mnie poważnie zdenerwuje. Tylko że jednego dnia poważnie denerwuje mnie jedna rzecz, a następnego dnia druga. Tak, może to mieli na myśli. No dobrze, może faktycznie trudno jest przewidzieć moje reakcje i zachowania.
Są ludzie, którzy potępiają moje działania, owszem. A może inaczej: byli ludzie, którzy potępiali moje metody. Moich metod się nie potępia, a już na pewno nie otwarcie. Przecież nie ma w całym Związku Radzieckim osoby bardziej oddanej komunizmowi i ojczyźnie niż ja, prawda? Więc potępianie mnie to potępianie ojczyzny i jej ustroju. A potępianie ustroju nie jest zbyt bezpieczne. Ludzie, którzy potępiają ustrój, zagrażają mu, społeczeństwu i dobru ogółu. A, z takimi ludźmi dzieją się różne rzeczy. Czasami na przykład postanawiają pojechać na Syberię, a potem, jakimś śmiesznym trafem, nigdy z niej nie wracają. Cóż za przykry zbieg okoliczności, prawda?
Ale, szczerze mówiąc, nie rozumiem ludzi, którzy nie rozumieją komunizmu. Przecież kiedy doprowadzę już moje dzieło do końca, wszyscy będą szczęśliwi. Wielki, radziecki (k)raj bez kapitalistów, bez smutku i biedy… Czyż to nie jest piękne?
Na ogół nie ufam innym zbyt łatwo. A tak właściwie to… Na ogół nie ufam innym w ogóle. Jestem dość podejrzliwy, to fakt. Jest niewielu ludzi, którym ufam choć w niewielkim stopniu. Są to moi najbliżsi współpracownicy, ale nawet im nie potrafię zaufać stuprocentowo. Przecież każdy może okazać się zdrajcą, prawda? Trzeba uważać. Jak na ironię, boję się o swoje życie, sam wysyłając na śmierć tysiące ludzi. Ale to co innego. Wrogów ludu trzeba ukarać, a gdyby ktoś choćby spróbował podnieść na mnie rękę… Myślę, że pożałowałby tego w tej samej chwili.
Mimo tego, że transporty na Syberię mają kogo przewozić, wśród ludu raczej cieszę się autorytetem. Ale niezbyt lubię publiczne wystąpienia. Wiem, wiem, czasem jest to konieczne, ale staram się robić to jak najrzadziej. Przemowy, wystąpienia? Nie, to nie dla mnie. Wolę pracować sam, na Kremlu. Chyba nie jestem zbyt towarzyskim człowiekiem. Praca, praca i… jeszcze raz praca. Nie mam czasu ani chęci na jakieś spotkania i znajomych, oczywiście poza tymi związanymi z pracą.
Gdy chcę odpocząć, oglądam filmy, spektakle w teatrze lub jeżdżę na daczę, to naprawdę pozwala mi się zrelaksować. Co roku jeżdżę też do Gruzji, w końcu stamtąd pochodzę. Tyle lat minęło, a jednak sentyment wciąż pozostaje.
Do rodziny też, szczerze mówiąc, nie przywiązuję uwagi. Mam trójkę dzieci, ale prawie nie spędzam z nimi czasu. Tylko dla Swietłany czasem znajduję chwilę. Z Jakowem i Wasilijem nie dogaduję się zbyt dobrze, poza tym są już dorośli i doskonale radzą sobie beze mnie.
Miałem dwie żony, obie już zmarły. Pierwsza - Jekaterina, odeszła już dawno temu i była chyba jedyną osobą, której całkowicie ufałem, a jej śmierć była jednym z nielicznych zdarzeń, które tak naprawdę mną wstrząsnęły. Druga żona - Nadieżda, pożegnała się z tym światem kilka lat temu. Ale o nich może nie mówmy już więcej, to zbyt ciężki temat…
5. Z innymi układa mi się w ten sposób:
ZSRR – dość szybko przyzwyczaił się do nowego porządku w państwie i mógłbym przysiąc, że obecnie popiera komunizm całym sercem. Poza tym prawie zawsze zgadza się ze mną, zwłaszcza w tych bardziej istotnych sprawach, to bardzo ważne. Mamy ze sobą trochę wspólnego. Muszę przyznać, że całkiem go lubię i naprawdę dobrze mi się z nim pracuje. Chociaż czasami wydaje mi się nieco… bo ja wiem, dziki? Tak, to chyba trafne określenie Iwana. Ale nie ukrywam, podoba mi się jego zaangażowanie w obowiązki.
Gruzja – ojczyzna. Jak już mówiłem, mam do niej, jako do kraju, pewien sentyment i co roku znajduję czas, aby tu zawitać. Gruzję jako osobę także lubię, aczkolwiek z początku odnosiła się do nowego ustroju raczej niechętnie. Ale już widzę zdecydowaną poprawę.
Pozostałe republiki związkowe – Inne dzieci wielkiej, sowieckiej ojczyzny. Buduję tam komunizm, jestem pewien, że wszystko będzie przebiegało pomyślnie. Jest wspaniale, nikt nie narzeka. Co? Bieda, głód? Nie, skąd. To tylko kapitalistyczna propaganda.
Polska, Finlandia, Mołdawia, Łotwa, Estonia– Komuniści, ale dopiero przyszli. Możliwe, że jeszcze nawet nie domyślają się tego, że otrzymają wielki prezent od losu. Bo przyłączenie do ZSRR można określić mianem prezentu od losu, prawda? A jeśli tego prezentu nie docenią… to cóż, chyba trzeba będzie podarować go siłą.
III Rzesza – Dziwny człowiek. Niby pracowity i obowiązkowy, ale wydaje się być wrogo nastawiony. A przecież jesteśmy sojusznikami! No dobrze, dopiero od niedawna. Od bardzo niedawna. Ale jednak jesteśmy!
Adolf Hitler – Jak już wspomniałem, sojusznik. Jeszcze niedawno miałem zupełnie inne podejście do niego, ale stwierdziłem, że lepiej mieć w nim sprzymierzeńca niż wroga. Przynajmniej na razie. Teraz staram się mieć z nim dobre relacje, chociaż czasami mnie irytuje. Mocno irytuje. Mimo wszystko lepiej trzymać się z nim niż z tymi burżujami z zachodu, fuj.
Wiaczesław Mołotow – Jeden z tych ludzi, którym jestem w stanie w miarę zaufać. Jest posłuszny, dość inteligentny, popiera moje działania, wykonuje polecenia i robi to porządnie. Czego chcieć więcej?
Ławrientij Beria – Ten pan jest przede wszystkim od robienia deportacji, czystek i innych takich miłych i ciekawych rzeczy. Krótko mówiąc, stoi na czele NKWD. Jest jednym z moich najbliższych współpracowników. Tak jak ja pochodzi z Gruzji.
Nikołaj Jeżow – A ten pan był poprzednikiem towarzysza powyżej. Chyba za niedługo się go pozbędziemy. Stwierdziłem, że trochę przesadził z tym, co robił, sami rozumiecie. Cóż, takie życie.
Łazar Kaganowicz – Darzę go sympatią i lubię dawać mu wysokie stanowiska, najlepiej po kilka naraz. Jego robota to między innymi kolektywizacja i rozkułaczanie – w końcu kułacy są wrogami ludu.
Nikita Chruszczow – Oddany pracy, bliski współpracownik. Studiował razem z moją drugą żoną, niedawno mianowałem go I Sekretarzem Komitetu Centralnego partii na Ukrainie. A niech się człowiek cieszy.
Lew Trocki – Oj, tego tutaj nie lubimy. Bardzo nie lubimy. Co prawda po śmierci towarzysza Lenina udało mi się zgarnąć całą władzę dla siebie, ale poglądy Trockiego różniły się od moich za bardzo, a on sam stanowił zbyt duże zagrożenie, aby móc pozostać w ZSRR. Po tym, jak został deportowany, przebywał w różnych krajach, myśląc, że jest bezpieczny. Nie, to tak nie działa. Nawet kiedy ty nie widzisz NKWD, ono widzi ciebie. Widzi i bacznie obserwuje każdy twój ruch. Mimo to, jak na złość, Trocki nadal uparcie nie chce zginąć. Cóż, widocznie trzeba będzie spróbować jeszcze raz. Albo dwa. W każdym razie do skutku.
6. Ostatnio nie jest u mnie zbyt dobrze: Nie jest? Jak to nie? Przecież gospodarka kwitnie, lud szczęśliwy, każdy to powie. Jaki kryzys, jaka bieda? Ach, towarzyszu, przecież to tylko wroga propaganda kapitalistów i burżujów, nic więcej. Represje? Nie, to nie u nas, to jakaś pomyłka.
Tu każdy jest szczęśliwy. Każdy. Absolutnie każdy. Absolutnie każdy oprócz kapitalistów, wrogów ustroju, działaczy partyjnych o innych poglądach niż moje, działaczy partyjnych o podobnych poglądach do moich (ale którzy mi podpadną bądź będą chcieli zgarnąć więcej władzy, niż ja im dam), kułaków, zwolenników starego ładu (patrz: wrogowie ustroju), artystów i poetów pragnących robić coś innego niż wychwalanie socjalizmu, ludzi, których uznam za podejrzanych, działaczy, którzy będą źle wykonywać swoje zadania, wielu duchownych, niektórych wojskowych… Ale o tym cicho. W Związku Radzieckim wszyscy są zadowoleni.
Jakie mam cele? Teraz moje cele są na zachodzie, tuż za radziecką granicą. Jeszcze nie wiedzą, jak wielki zaszczyt ich spotka. Cóż, nowe dzieci Sojuza będą miały niespodziankę.
7. Moje mocne strony:
-Nieograniczona władza – każde moje słowo jest rozkazem, taka jest prawda. Mogę robić co chcę i wszyscy muszą się mnie słuchać. Poza tym państwo, które trzymam w garści, nie jest byle czym. Wielkie tereny, ogromna liczba ludzi i potężny przemysł ZSRR działają na moją korzyść.
-Nigdy się nie poddaję i przed niczym się nie waham. Zrobię to, co wydaje mi się konieczne, nieważne jakim kosztem.
-Jestem dość sprytny i potrafię manipulować ludźmi w taki sposób, aby sprawy przybrały korzystny dla mnie obrót. Władza w partii nie zdobyła się przecież sama.
-Jestem nadmiernie ostrożny i chyba niełatwo mnie oszukać.
8. Moje słabe strony:
-…*chowa prawą rękę za plecami*
-To wcale nie tak, że prawie nikomu nie ufam, wszędzie widzę spiski i zamachy na swoje życie. Zdrajcy są wszędzie, tylko bardzo dobrze się ukrywają!
-Przemysł w moim państwie wcale nie rozwija się kosztem wszystkiego innego, nie. Ludzie umierający na wsiach z niedożywienia? Wszystko wina kułaków!
-Słyszałem ostatnio jakieś dziwne plotki… Podobno bardzo łatwo wyprowadzić mnie z równowagi… O, towarzyszu, macie już raport z powierzonego wam zadania, świetnie. Co?! Jak to „niepowodzenie”?!!
9. Poza tym, czyli trochę faktów, o których Józek nie opowiadał:
-O co chodziło z tymi żonami, o których Józek nie chciał zbyt dużo mówić? Otóż pierwsza zmarła w wyniku choroby, jeszcze przed rewolucją. Stalin po tym zdarzeniu stwierdził, że wraz z Jekateriną umarły wszystkie jego ciepłe uczucia dla istot ludzkich. Może faktycznie coś w tym jest. Druga, Nadieżda, młodsza od Stalina o ponad 20 lat, była córką komunistycznego działacza. Związek Nadieżdy i Józka… delikatnie, bardzo delikatnie mówiąc, nie był zbyt udany. Nadieżda nie lubiła atmosfery Kremla i sposobu, w jaki mąż ją traktował. Jak zginęła? Popełniła samobójstwo (prawdopodobne, że właśnie mąż ją do tego doprowadził), ale jako że w Związku Radzieckim nic nie jest pewne, są co do tego wątpliwości. W końcu Stalinowi nie jest zbyt trudno podpaść…
-Szczęśliwego dzieciństwa to Stalin nie miał. Jego ojciec był alkoholikiem i właśnie pod wpływem procentów znęcał się nad żoną oraz małym Józkiem.
-W młodości Stalin i jego banda okradali m. in. banki, aby mieć pieniądze na działalność partyjną. Co ciekawe, nigdy specjalnie nie ukrywano tego faktu.
-Gdzie kształcił się młody Stalin? W seminarium duchownym. Nie ukończył go jednak. Oficjalna wersja brzmi tak, że wyrzucono go stamtąd za marksistowskie poglądy, ale nieoficjalna jest taka, że chodziło po prostu o podwyższenie czesnego.
-Józek miał nie tylko chorą rękę, ale też złączone dwa palce u stopy, skłonność do wylewów i skurcze naczyniowe. Lekarz, który orzekł dwie ostatnie przypadłości, stwierdził także, że Stalin ma paranoję. Dziwnym zbiegiem okoliczności zmarł niedługo później w niejasnych okolicznościach.