Bo przecież trwa noc długich noży, choć dziennym się maskuje światłem! |
|
| Noc długich noży [Bad Wiessee + dojazd] | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Adolf Hitler
Płeć : Liczba postów : 218 Skąd? : Braunau am Inn
| Temat: Noc długich noży [Bad Wiessee + dojazd] Czw Lip 03, 2014 6:09 pm | |
| Kontynuacja tematu, który zaczęty został na gg już jakiś czas temu. Hotel Hanselbauer w Bad Wiessee. Wprowadzenie: Po przemyśleniu sprawy, Hitler zdecydował się na czystki w SA. Postanowił zaskoczyć dowódców SA w hotelu Hanselbauer. Podjąwszy decyzję o osobistym udziale w akcji, zabiera ze sobą Ludwiga i wyrusza w podróż do Bad Wiessee. Już na początku pojawiają się pewne przeszkody, kłopoty mnożą się jak głupie, ale Hitler i Ludwig, nie spiesząc się, nie poddają się i dzielnie zmierzają do swojego celu. To, co zostało rozpisane do tej pory: - I część:
Ekka Adolf od dłuższego czasu się nosił z tym pomysłem. Tak właściwie, to Himmler go do tego namawiał, a Hitler słuchał i słuchał. I coraz bardziej się zgadzał. Bo owszem, SA jest siłą, która może mu być przydatna, ale... ale to takie nieokrzesane jest, pełne homoseksualizmu. Wizerunek mu psuje, zgorszenie szerzy... no wstyd. Wstyd, nic więcej! Więc trzeba się tego problemu jakoś elegancko pozbyć. Najlepiej zabić. Pytanie tylko, jak to zrobić. Po cichu i tak, żeby wizerunku nie popsuć. A na to trzeba mieć plan. Adolf postanowił wezwać Trzecią Rzeszę. Ludwig powinien o tym wiedzieć, w końcu jest po jego stronie, a kto wie, czy i jego nie wykorzysta się do tej akcji. Chociaż Hitler się waha. Nie zna jeszcze zbyt długo Rzeszy, nie wie czego się po nim spodziewać. Mimo to, skonsultować z nim pewne rzeczy musi. Tak więc Ludwig został wezwany do gabinetu wodza, gdzie Adolf już na niego czeka.
Sora Ludwig odłożył na stół trzymaną w rękach kartkę papieru. Zdjął okulary do czytania, i popatrzył na stojącą przed nim osobę, która z lekkim drżeniem głosu oznajmiała, iż został wezwany do Fuhrera. Rozkaz to rozkaz, musi być wykonany, wstał więc, zasunął krzesło i udał się na spotkanie wodza. Po drodze zastanawiał się, jaki może być powód jego wycieczki. Nie wiedział do końca, czego spodziewać się po Hitlerze, bynajmniej dobre myśli nie krążyły wśród jego przylizanych włosów. Dotarłszy pod drzwi zapukał do nich energicznie, jak na żołnierza przystało.
Ekka - Wejść! - rozległo się po dłuższej chwili. Hitler siedzi przy swoim potężnym biurku, na swoim solidnym krześle. Cały gabinet jest wielki i robi wrażenie. Co z drugiej strony sprawia, że Adolf zdaje się być jeszcze mniejszym, niż rzeczywiście jest.
Sora Każą wejść, trzeba wejść. Ludwig zdecydowanym ruchem otworzył drzwi i znalazł się w gabinecie. Postać siedząca za biurkiem, cóż, do największych na świecie osób nie należała. A przynajmniej wzrostem, bo patrząc na pozycję, którą osiągnął, musiał być wielki duchem. - Trzecia Rzesza, melduję swoje przybycie – powiedział, stając na baczność.
Ekka Adolf Hitler leniwie podniósł wzrok znad dokumentów i zmierzył Rzeszę przeciągłym spojrzeniem. Odłożył papiery. - Doskonale. Proszę, siadaj - ruchem głowy wskazał na fotel nieopodal biurka.
Sora Posłuchał polecenia i usadowił się we wskazanym miejscu. Popatrzył na Hitlera, kątem oka przyglądając się jednak wystrojowi gabinetu. Zobaczywszy wszystko, co chciał zobaczyć powędrował wzrokiem z powrotem na dowódcę. Nie odezwał się ani słowem.
Ekka Hitler poczekał moment, a potem stwierdził, że może zacząć mówić. - Zanim wyjaśnię, po co zostałeś wezwany muszę zdać ci jedno, proste pytanie. Co myślisz o SA i ich zachowaniu w ostatnich czasach? Pamiętaj, że zależy mi na twojej szczerej opinii.
Sora Po cóż mieliby mówić o SA? Czy zdarzyła się jakaś wyjątkowa... hm, nieprzyjemność z nimi związana? - SA bardzo długo było potrzebne... - zaczął ostrożnie, nie wiedząc, po jakim gruncie stąpa. A grunt wydawał się śliski jak żel na jego włosach. - Teraz też mogłoby być przydatne. - O pewniej sprawie nie wspomniał, w przyzwoitej armii nie wypadało o niej mówić na głos.
Ekka - Przydatne? - Hitler niemal wysyczał to słowo. - A nie myślisz, że nasze świetnie wyszkolone SS sobie samo świetnie poradzi? Bez SA? SA... SA jest bardzo nieprzyzwoite. Zasługuje na karę, zgadzasz się ze mną? - wbił spojrzenie w Ludwiga.
Sora Popełnił błąd. Każde słowo, którego dowódca nie chce usłyszeć jest błędne i szkodliwe. - Oczywiście, że SS sobie poradzi. Są to świetnie wyszkoleni żołnierze. SA nie zachowuje postawy patriotycznej i... moralnej. Pod tym względem kara jest nieunikniona.
Ekka Adolf uśmiechnął się z zadowoleniem. No, tak jest dużo lepiej. - W takim razie z pewnością zgadzasz się z tym, że powinni, a przynajmniej część z nich, zostać niezwłocznie zlikwidowani?
Sora Uśmiech stanowił dowód, że tym razem słowa były właściwe. Czy likwidacja jest konieczna? Wielu podpadło szefostwu swoimi... wybrykami. Na takie zachowanie w wojsku... i w państwie pozwolić nie można. Z całą swoją surowością Ludwig myślał również o zasługach, jakie były na koncie SA. Błądzić rzecz ludzka, ale dla większej sprawy można i porzucić człowieczeństwo... - Tak.
Ekka - Doskonale! - Hitler wyraźnie się ucieszył. Fakt, miał nieco obaw co do reakcji Trzeciej Rzeszy. W końcu to nie człowiek, lecz personifikacja. A on od niedawna dopiero styka się z tym wszystkim, przyswaja to sobie i wciąż się uczy o personifikacjach narodów. Wygląda jednak na to, że reagują tak samo jak ludzie, pomyślał Adolf. - W takim razie, jak sądzę, mogę liczyć na twój udział w tym... przedsięwzięciu?
Sora Na czym może polegać takie przedsięwzięcie? Tak... Ludwig zdążył wpaść na odpowiedź zanim jeszcze pytanie przebrzmiało w jego głowie. Jako żołnierz był gotowy na walkę, a bycie personifikacją odbierało mu skrupuły, mimo to zawahał się. Ale tylko na chwilę. - Ja.
Ekka - I to jest bardzo dobra odpowiedź - pochwalił Ludwiga. - Może napijesz się czegoś? Ciastka? - teraz, kiedy zna już odpowiedź, zrobił się miły.
Sora - Nie - odpowiedział krótko, ale zaraz dodał – dziękuję. - Bardziej od jedzenie ciekawiła go misja. Musi się do niej przygotować, wszystko musi pójść idealnie.
Ekka Wzruszył ramionami. Nie to nie, więcej dla niego. - Dobrze, w takim razie przejdźmy do omawiania twojego udziału w misji... - Adolf wyjął z biurka teczkę dokumentów oraz tabliczkę czekolady i kilka kolorowych tabletek. Tabletki i czekoladę położył obok swojej niedopitej herbaty, zaś teczkę otworzył i zaczął przeglądać znajdujące się w niej papiery. Od czasu do czasu zerka na Ludwiga. Sora Dokumenty... Papierkowa robota nie była może tak ciekawa jak działania w terenie, ale Ludwig nie traktował jej jako przykrej konieczności. Wręcz przeciwnie, pozwalała zachować ład i porządek, i to nie tylko wśród żołnierzy. Zapisane myśli łatwiej było posortować, upychając te niepożądane głęboko w pamięci. Patrzył jak Hitler przegląda papiery i chciał zobaczyć, co się w nich znajduje. Bez wyraźnego rozkazu nie ruszył się jednak z miejsca.
Ekka Hitler wreszcie znalazł odpowiednie papiery. Przejrzał je, a następnie podał Trzeciej Rzeszy. - Tutaj jest wszystko zapisane. Pojedziesz razem ze mną do Bad Wiessee, a tam razem zajmiemy się Röhmem. On musi zostać aresztowany w pierwszej kolejności! A pozostałymi... pozostałych zostawimy Himmlerowi i jego SS.
Sora - Na kiedy zaplanowane zostały działania? - O ile papiery kryły w sobie dużo mądrości, najlepiej było usłyszeć wszystko od źródła.
Ekka - Na noc z 29 na 30 czerwca przewidziałem rozpoczęcie akcji - wyjaśnił i odgryzł porządny kawałek czekolady. - Rozumiem, że do tego czasu dasz radę się przygotować?
Sora Przygotować? Był gotowy, zawsze i o każdej porze. Patrzył na trzymaną w rękach Fuhrera czekoladę. – Oczywiście.
Ekka Kiwnął z zadowoleniem głową, ale nic nie powiedział w pierwszej chwili. Pewnie dlatego, że ma całą buzię wypchaną czekoladą. W końcu przełknął i odezwał się. - No, to wszystko postanowione. Pamiętaj, że to wszystko jest ściśle tajne... jakieś pytania? - spytał jeszcze, w międzyczasie kończąc jeść czekoladę. Niesamowite w jakim tempie udało mu się ją całą pochłonąć.
Sora Jeśli misja zakończy się w takim tempie jak czekolada, to będzie zwycięstwo błyskawiczne. - Nikt się o niczym nie dowie. Moje zadanie, na czym dokładnie ma polegać? - spytał w końcu. Wolał znać wszelkie szczegóły, mogły one decydować o losie misji.
Ekka Wyciągnął z biurka kolejną czekoladę, otworzył ją. - Jak to na czym? Na osłanianiu mnie, będziesz moją przyboczną ochroną. Do tego, gdyby Röhm sprawiał problemy, to pomożesz mi z unieruchomieniem go i odstawieniem do więzienia - wyjaśnił i zabrał się za pochłanianie kolejnej czekolady w blitz-tempie.
Sora Osłanianie, zadanie wręcz banalne. Osłanianie samego Fuhrera, i tu może być trudność. Odpowiedzialność. Ale nie to przeszkadzało Ludwigowi, był w końcu profesjonalistą. Sam nie wiedział, co takiego nie pozwalało skupić mu się w pełni na zadaniu. - Ile siły moge użyć? - spytał. Bo jest różnica między grzecznym aresztowaniem, na jakie się nie zapowiadało, a powiedzmy, zupełnym unieszkodliwieniu celu.
Ekka - To zależy od postawy samego aresztowanego. Ale raczej go nie oszczędzaj, ma jedynie dotrzeć do więzienia żywy - stwierdził Adolf. - A, i jeszcze jedno, co do twojej misji. Sora "Żywy" jako słowo-klucz. Rozkaz to rozkaz, przeżyć to przeżyć. - Ja?
Ekka - Widzisz... - zaczął Adolf, zrzucając z biurka pusty papierek po kolejnej czekoladzie. - Sprawa jest dosyć ciężka... mam na myśli to, że nie mieliśmy okazji porozmawiać ze sobą nieco dłużej. Twoja ochrona nie będzie ograniczać się tylko do obrony z zewnątrz... Hitler na moment przerwał, jakby zastanawiając się, czy powinien to mówić. Cóż, chyba powinien. Trzecia Rzesza powinien wiedzieć, skoro ma być tak blisko niego... - ...ale też do innych działań. Chcę przez to powiedzieć, że mój lekarz, Morell, nie może udać się tam z nami...
Sora Nie tylko z zewnątrz? Czyli można spodziewać się ataku... także ze środka? Lekarz? A co ma do tego lekarz, co to za Morell? To ten gość, który kręci się przy Hitlerze? Tyle pytań, na które odpowiedzi mogą być kluczowe dla misji. - Mam go unieszkodliwić czy sam nie pójdzie? - Unieszkodliwianie... do tego najlepiej nadają się personifikacje...
Ekka Hitler westchnął. - Morell, mój osobisty lekarz, zawsze dba o moje zdrowie, rozumiesz. Ale akurat nie może wziąć udziału w misji. Podczas kiedy ja... potrzebuję opieki lekarskiej. To nic wielkiego, po prostu musisz wziąć dla mnie parę leków i pamiętać o kilku drobiazgach... ale zanim wszystko ci wytłumaczę to musisz obiecać, że nikt nie dowie się o wszelkich moich dolegliwościach, o jakich zaraz usłyszysz. Rozumiemy się? - wbił spojrzenie w Trzecią Rzeszę. - To tajemnica państwowa jest!
- II część:
Sora - Tak jest! - Wstał, przybierając postawę "na baczność". Taki odruch. Dopiero potem dotarł do niego sens słów wodza. Opieka lekarska? W końcu Fuhrer jest człowiekiem, potężnym, lecz tylko człowiekiem.
Ekka - Świetnie - mruknął Adolf i westchnął po raz kolejny. Od czego tu zacząć? Tyle tego jest... w końcu jednak zebrał się i zaczął mówić. - Przede wszystkim, moja cukrzyca. Morell gadał coś o zastrzykach, ale ja preferuję cukier w czekoladzie na ten przykład. Co tam jeszcze... leki. Przeciwbólowe tabletki, tabletki na wzdęcia... no i jeszcze jedna drobnostka. Jakby to ładnie ująć... zdarza mi się czasem za bardzo zdenerwować, co nie jest za dobre dla mojego wizerunku. Musisz w takiej sytuacji jak najszybciej odsunąć mnie gdzieś na bok. I podać zastrzyk uspokajający. To byłoby chyba tyle, z tych najważniejszych rzeczy... leki wyda ci Hess, będzie wiedział co i ile przekazać. I weź spodnie na zapas. Tak jakbym musiał wygłosić przemówienie do SS. Jakieś pytania? To dosyć istotne sprawy, więc musisz być wszystkiego absolutnie pewny i wiedzieć wszystko, więc w razie czego nie krępuj się z zadawaniem pytań - powiedział i odetchnął. No, najgorsze chyba za nim. Wyciągnął z szuflady kolejną czekoladę, musiał jakoś sobie osłodzić to swoje ciężkie życie.
Sora Nie podejrzewał, że może być tego aż tyle. Jak... jak osoba tak schorowana, może władać doskonałym krajem? Jak może władać... nim? Szybko jednak otrząsnął się z podobnych myśli. Rozkaz... to rozkaz. Nie powinno się krytykować za słabości. Czy miał jakieś pytania? Nawet jeśli, to ich nie zadał. Nastała cisza.
Ekka - Nie ma pytań? - Adolf przerwał ciszę. - W takim razie chodźmy dalej, bo jest jeszcze kilka spraw. Mam klaustrofobię i musisz to wziąć pod uwagę. Zdarza mi się też czasem zasłabnąć, więc proszę, uważaj na to i zwracaj uwagę czy aby wszystko jest dobrze. Boję się też że złapię jakąś chorobę, sam rozumiesz... Morell twierdzi, że jestem hipochondrykiem, ale sam nie jestem do tego przekonany... w każdym razie pilnuj, żeby nikt na mnie nie nakichał, żeby wiatr mnie nie owiał...
Sora A więc zaleceń jeszcze więcej. Przez chwilę Ludwig zastanawiał się, czy ma za zadanie osłaniać wodza, czy opiekować się dzieckiem. Szybko odrzucił od siebie tą myśl. Nawet gdyby naprawdę miał pilnować czyiś pociech, rozkaz to rozkaz. Mimo wszystko starałby się wypełnić go jak najlepiej. - Tak jest! Wszyscy chorzy odległość strzału.
Ekka - Doskonale - mruknął i ze smutkiem spojrzał do szuflady. Cała czekolada właśnie mu wyszła. Westchnął głęboko i przeniósł wzrok na Trzecią Rzeszę. I tak, wymaga od niego nie tylko ochrony. Ludi ma robić za ochroniarza, lekarza i niańkę w jednym. - Mam nadzieję, że przygotujesz się do tego zadania odpowiednio... hm. Chyba o niczym nie zapomnia- ach, tak! Pamiętaj żeby zabrać dla mnie drugie śniadanie, bo podróż nam nieco zajmie. Jakieś kanapki, byle bez mięsa. I herbata, z siedmioma łyżeczkami cukru. Zapamiętasz?
Sora Oczywiście, że zapamięta. Kanapki bez mięsa i herbata z siedmioma łyżkami cukru. A do tego trzeba pamiętać o stałym uzupełnianiu zapasu czekolad. I stale nosić leki przy sobie, i te nieszczęsne spodnie... I co jeszcze to się dopiero okaże. Aż dziwne myśleć, że za sukcesem państwa stoi tak... słabowita osoba. Może właśnie w tym tkwi sukces, że umie otaczać się odpowiednimi ludźmi... I nie tylko ludźmi. Mając personifikację jako żołnierza i opiekunkę w jednym... - Tak jest!
Ekka Kiwnął głową. - To by było na tyle, póki co. Weźmiesz, o, ten dokument - podał kolejny papier Ludwigowi. - I pójdziesz z tym do Hessa, on ci da co trzeba wtedy. I widzimy się równo w południe 29 czerwca... będę na ciebie czekał w moim mercedesie, przed Reichstagiem.
Sora Wziął kolejną kartkę i złączył ją z poprzednimi. Wstał, wykonał gest „heil” i ruszył ku drzwiom. Nie zastanawiał się dłużej nad sensem misji i przydzielonego mu zadania. Czas na przemyślenia się skończył, teraz trzeba było zacząć działać. - Auf wiedersehen – powiedział, po czym opuścił gabinet.
Ekka Hitler pożegnał się z Niemcem i powrócił do swojego zajęcia. Czas nieubłagalnie płynął, aż nastało to nieszczęsne południe 29 czerwca. Adolf, gotowy już od rana, siedział w swoim kabriolecie i czekał na Rzeszę. Zaczął się już nieco niecierpliwić, chociaż Ludwigowi został jeszcze kwadrans.
Sora Cały kwadrans. Tyle zostało do spotkania z Fuhrerem, a on jak na złość nie mógł nigdzie znaleźć czekolady. Przechadzał się miastem w te i we wte, aż w końcu poczuł, że musi zrezygnować. Przez taką błahostkę nie może się spóźnić, trzeba wybrać między większym a mniejszym złem. Pod Reichstag dotarł mając siedem minut zapasu. To jednak o wiele za mało, był zły na siebie. Nie, złości nie można przekładać na wykonywaną pracę, nie kiedy potrzebne jest precyzyjne zagranie. Stanął obok mercedesa. Ekka No wreszcie. Adolf z pewnym wyrzutem spojrzał na Ludwiga, ale nie skomentował tego. - Proszę, siadaj.
Sora Wsiadł do samochodu i usadowił się obok wodza. Od teraz wszystko musi być wykonane idealnie, z najwyższą perfekcją. WSZYSTKO. - Jakie rozkazy? - spytał.
Ekka - Na razie nic - stwierdził spokojnie Hitler. - Mój szofer zawiezie nas do celu. Zrobimy postój na posiłek gdzieś za jakieś dwie godzinki - wyjaśnił, w międzyczasie szofer wystartował i wyruszyli w drogę.
Sora Czyli trzeba czekać. Ludwig może i momentami dostawał ataków furii, kiedy jednak trzeba było być cierpliwym, potrafił ową cierpliwość osiągnąć. Pośpiech był wrogiem precyzyjnych manewrów. Siedział obok wodza, nie odzywając się ani słowem więcej, niż to było potrzebne.
Ekka Ledwo minęła godzina, kiedy Adolf zaczął się wiercić, aż wreszcie odezwał się do Rzeszy. - Mógłbyś podać mi czekoladę?
Sora Czekolada... I tu zaczyna się problem. Nie zostaje nic innego jak przyznanie się do porażki i poniesienie jej konsekwencji. Szczerość w oddziale to podstawa, bez niej precyzyjne manewry nie mogły by się odbyć. - Nie mam czekolady – odparł z poważną miną.
Ekka Adolf znieruchomiał. Wbił spojrzenie w Niemca. - ...słucham? - szepnął drżącym głosem. - ... jak... jak to nie masz?! Potrzebuję teraz tego, chyba tłumaczyłem ci, że mam cukrzycę - wysyczał, z wyraźnym wyrzutem. Przez chwilę tylko się na niego patrzył, nie mogąc uwierzyć, że zabrakło mu tak ważnej do przeżycia rzeczy. - ...i co teraz zamierzasz zrobić? Nie zostawisz mnie przecież w takim stanie wiedząc, że mam cukrzycę, czyż nie? - Adolf może niekoniecznie ma na myśli podanie zastrzyku, bardziej liczy na wyczarowanie czekolady. Skąd? O tym już nie pomyślał.
Sora Cukrzyca... To jeden z powodów, dla którego lepiej być personifikacją. Personifikacja nie choruje... Jak można tak twierdzić, gdy własny, choć nie własny brat jest albinosem? Albinizm to też wszakże choroba... A choroby się leczy, a jak nie, to się danych osobników pozbywa, czyż nie takie są hasła? W tym momencie Ludwig stwierdził, że jak na obecną sytuację wdaję się w zbytnie szczegóły natury filozoficznej, a nie tym ma się teraz zajmować. Wyjął z torby, którą nosił ze sobą, zastrzyk i kazał wodzusiowi się nie ruszać.
Ekka Hitler zrobił duże oczy. - ... słucham? - oczywiście, że nie zamierzył leczyć tego zastrzykami, bo dużo wygodniej i przyjemniej jest obżerać się słodyczami.
Sora - Zastrzyk zadziała najszybciej, musi pan być w jak najlepszej formie kiedy rozpocznie się misja. - Oj, nie ładnie się wykręcać. Ale jak tu przekonać wodza, że nie uda mu się skombinować czekolady? Gdyby chodziło o jakąkolwiek inną osobę, czy nawet personifikację, nie zawahałby się i zaraz igła poszłaby w ruch.
Ekka Hitler zacisnął zęby. Że też do tego doszło! Gdyby tylko nie czuł się teraz taki osłabiony... no właśnie - gdyby. A było już tak ładnie. Morell na tygodniowym zwolnieniu, tydzień bez zastrzyków, tylko z kolorowymi tabletkami. A tu nagle taka wtopa. - ...t-tak, w dobrej formie... ale poszukaj jeszcze raz, tu musi być czekolada... - jęknął, nie mając lepszego pomysłu.
Sora - Nie ma czekolady. Zastrzyk jest konieczny. - powiedział z całą swoją stanowczością. Nie da nabrać się na te dziecięce sztuczki. Nie, jest żołnierzem na misji, i tak właśnie teraz będzie się zachowywał.
Ekka Hitler nie odezwał się. Oczywiście, że nie ma na to najmniejszej ochoty. I po cichutku liczy na to, że Ludi nie odważy się mu podać zastrzyku bez wyraźnej zgody. A, chociaż się nie sprzeciwia, to wyraźnej zgody nie da. Nie jest w stanie. A miało być tak pięknie, bez Morella i jego igieł, westchnął w myślach. - Ty jesteś za to odpowiedzialny... - zrobił wyrzut Rzeszy, jakby mając nadzieję, że Ludwig poczuje się winny i odpuści. A zamiast tego wynajdzie czekoladę. Wyrzut nie jest jednak tak głośny i agresywny, jakby życzył sobie tego Hitler, ze względu na to, że wciąż czuje się słabo.
Sora Nie dostał zgody. I tu zaczęły się myślenice... Dać zastrzyk bez zezwolenia – źle, to niewypełnienie rozkazu. Nie dać – jeszcze gorzej, wódz nie może być słaby. W wojsku nie ma miejsca na ceregiele... Zarzut... cóż, do przeżycia. Ludwig czuł się bardzo odpowiedzialny, a jak! Przecież to on nie dopilnował czekolady, musi więc podjąć męską decyzję. Bez dalszych wyjaśnień podwinął mundur Fuhrera i dał mu zastrzyk prosto w tkankę podskórną brzucha.
Ekka Dobrze, tego Adolf się tego nie spodziewał. I pewnie tylko dlatego pozwolił sobie ten zastrzyk zrobić. Z pewnością gdyby spodziewał się, że Ludi coś takiego wywinie to odsunąłby się jak najdalej, ewentualnie spróbował wyrwać mu strzykawkę. A tak? Tak siedział i zastanawiał się, co się tak właściwie stało. Zamrugał i spojrzał na swój brzuch. A potem na Ludwiga. - A-ale... jak to?
Sora - I po problemie – stwierdził Ludwig beznamiętnym głosem. Schował pustą strzykawkę i zapatrzył się w oparcie fotela. Był ciekaw, jak zareaguje wódz na tę niesubordynację.
Ekka Przez pierwsze kilka minut rozczulał się nad sobą. Kiedy skończył wzdychanie nad własnym losem, to zerknął na Ludwiga. Tak bardzo miał ochotę go opieprzyć, ale... ale nie za bardzo miał za co. Bo w sumie to przecież sam mu kazał sprawować nad sobą opiekę medyczną, czyż nie? - Następnym razem lepiej pamiętaj o czekoladzie...! Nie... ja nie zamierzam tolerować takich... takich zastrzyków - fuknął na Rzeszę.
Sora Fukanie jako przejaw niezadowolenia. Do tego trzeba się będzie przyzwyczaić. - Tak jest. - odparł. Nie był skory do rozmowy, chciał, żeby misja się już zaczęła, i żeby się już skończyła. Pierwsze misje są zawsze najtrudniejsze, a w tym przypadku i uporczywe.
Ekka To Hitler już nie odzywał, najwyraźniej zajęty rozmyślaniem nad misją. Ewentualnie rozczulaniem się nad sobą. Minęło dobre pół godziny jazdy w ciszy, kiedy to szafer zaparkował kabriolet na jakimś poboczu oznajmiając, że robią sobie godzinną przerwę. Ot, żeby coś zjeść i nogi rozprostować.
Sora Przerwa bardzo się Ludwigowi spodobała. Wysiadł z samochodu i ochoczo zabrał się za rozprostowanie nóg i rozruszanie mięśni. Musiał być w idealnej kondycji, najlepiej, żeby wszyscy byli! Niezadowolony był tylko z odwlekającego się rozpoczęcia.
Ekka Adolf nieco się zdziwił, bo liczył, że Rzesza będzie nadgorliwy i otworzy mu drzwi. Zamiast tego, drzwi otworzył mu jak zwykle jego szofer. Hitler wysiadł i rozejrzał się. Okolica była ładna, a pogoda obiecująca. Wszystko układało się całkiem przyjemnie. - Rozłożysz koc i przygotujesz dla nas jedzenie, czyż nie? - skierował swoje pytanie do Trzeciej Rzeszy.
Sora Ludwig skończył rozciągać mięśnie prawej ręki. - Tak jest! - Rozkaz wydany, można zabrać się za posiłek. Zanim koc znalazł się na podłożu, sprawdził, czy nie ma tam jakiś mrówek, śmieci i min przeciwpiechotnych, tak żeby Fuhrer mógł spokojnie odpocząć. Każdy róg został starannie wygładzony, a każda fałdka wyprostowana. Wrócił się do samochodu i wyjął z niego torbę, w której miał przyszykowane kanapki. Bez mięsa oczywiście.
Ekka Hitler rozsiadł się z zadowoleniem na kocu i czeka na kanapki. Tak, nie zamierza poczas przerwy robić nic innego, tylko jeść i się przespać na kocyku... spacer? Może tak, jakiś krótki... ale niekoniecznie.
Sora - Ile kanapek pan sobie życzy? - spytał Ludwig, przeszukując torbę w poszukiwaniu termosu.
Ekka - Z pięć, może sześć - stwierdził Adolf, myśląc, że co prawda może i powinien ograniczyć się do trzech, ale przecież nikt mu na to uwagi nie zwróci.
Sora Ludwig bez słowa podał mu cztery kanapki. To może być uznane jako niespełnienie rozkazu, albo i nie. Miał przecież dbać o zdrowie wodza, przygotował się więc z zakresu dietetyki, pięć kanapek to za dużo. Nalał herbaty do kubka. - Z siedmioma łyżkami cukru na 250 mililitrów – zapewnił.
Ekka Adolf spojrzał na kanapki. Trzy razy policzył, tak dla pewności. - Podałeś mi cztery kanapki - stwierdził z lekkim niezadowoleniem. No niby dużej różnicy nie ma... no ale jak tu się obżerać, jak tu być wodzem z pełną swobodą? Hitler nie do końca tak to sobie wyobrażał.
| |
| | | Trzecia Rzesza
Płeć : Liczba postów : 11
| Temat: Re: Noc długich noży [Bad Wiessee + dojazd] Sob Lip 05, 2014 7:51 pm | |
| - Tak. Kanapki są cztery. Większa ilość mogłaby panu zaszkodzić. - Ludwig pozostał niewzruszony. Musiał, nie miał wyboru. Są rozkazy, których wykonanie mogłoby kosztować zbyt wiele cały naród. Poświecenie dla dobra ogółu jest dobre, o ile nie poświęca się osoby, bez której ogół nie przetrwałby. | |
| | | Adolf Hitler
Płeć : Liczba postów : 218 Skąd? : Braunau am Inn
| Temat: Re: Noc długich noży [Bad Wiessee + dojazd] Nie Lip 06, 2014 8:56 pm | |
| Westchnął. Głośno i dobitnie. Z wyraźnym niezadowoleniem. To niesamowite jak bardzo on musi poświęcać się dla narodu! Albo jak Ludwig MNIE poświęca... Tym razem poprzestał na westchnięciu pełnym dezaprobaty. Nie ma czasu na robienie Rzeszy wkładu o tym, na co może sobie pozwolić, a na co nie. Teraz ma nieco ważniejsze sprawy na głowie. Trzeba przecież w końcu dotrzeć na miejsce i zrobić porządek z pewnymi... osobistościami. Taak, na to przyjdzie już niedługo odpowiednia chwila. A na razie zabrał się za obżeranie się kanapkami i picie herbaty. Szybko się z tym uwinął, westchnął jeszcze raz. - To teraz krótka przerwa i jedziemy dalej - mruknął. | |
| | | Trzecia Rzesza
Płeć : Liczba postów : 11
| Temat: Re: Noc długich noży [Bad Wiessee + dojazd] Czw Lip 10, 2014 7:06 am | |
| Westchnienie nie świadczyło, że wódz był zadowolony, co do tego Ludwig nie miał wątpliwości. Nie zareagował jednak, nie było ku temu powodów. Obserwował w milczeniu, jak Hitler je przyrządzone przez niego kanapki. Obyło się bez kolejnych sygnałów dźwiękowych, co musiało oznaczać, że smakowały, więc przynajmniej to zadanie zostało spełnione. Herbata również spełniała normy. Nie miał więc pojęcia, czemu miało służyć następne westchnienie. - Tak jest. - Odpowiedział. Co innego mógł rzec? Kwestionować polecenia nie będzie, dyskutować też nie ma po co. Jak przerwa to przerwa, teraz trzeba zadbać o siebie. Wstał i ponownie zabrał się za ćwiczenia rozciągające. | |
| | | Adolf Hitler
Płeć : Liczba postów : 218 Skąd? : Braunau am Inn
| Temat: Re: Noc długich noży [Bad Wiessee + dojazd] Pią Lip 11, 2014 3:14 pm | |
| Przymknął oczy. Może by się tak zdrzemnąć? Tak, przydałoby się wypocząć, w końcu na końcu męczącej podróży czeka go równie męcząca przeprawa z... hm. Przejawami pewnej niesubordynacji, której trzeba położyć kres. O, to brzmi ładnie, wykorzysta się do przemowy. W końcu ludziom trzeba będzie to odpowiednio przedstawić. Pogoda jednak uważała najwyraźniej inaczej, bo w przeciągu kilku minut rozpadało się ostro. Ulewa z gradem, sama radość. Zanim zdążył ewakuować się do auta, był już niemal cały przemoczony. - Scheiße! - spojrzał po sobie z niezadowoleniem. Że też pogoda musiała popsuć się właśnie teraz! Cóż, w tej chwili nie ma to już większego znaczenia, bo i tak jest cały mokry. Kichnął. | |
| | | Trzecia Rzesza
Płeć : Liczba postów : 11
| Temat: Re: Noc długich noży [Bad Wiessee + dojazd] Sob Lip 19, 2014 3:40 pm | |
| Wszystko układało się zgodnie z planem. Wszystko z wyjątkiem deszczu. Deszcz stanowił kwintesencję zła, element chaosu. Ludwig nie mógł dopuścić, by wszystkie przygotowania poszły na marne. W pierwszej kolejności musiał zadbać o wodza. Jakby nie mógł tego sam zrobić... - Proszę wypić herbatę, jest ciepła. - I nalał napój do kubka. Teraz trzeba było zadbać o coś suchego. Przeszukał bagażnik i wyciągnął z niego zapasowy komplet ubrań. Pochwalił w myślach swoją zapobiegliwość. Przez uchylone okienko podał je wodzowi. Nie obchodziło go, że jego ubranie też było przemoczone, a grzywka wraz z wodą spłynęła na twarz. | |
| | | Adolf Hitler
Płeć : Liczba postów : 218 Skąd? : Braunau am Inn
| Temat: Re: Noc długich noży [Bad Wiessee + dojazd] Pon Lip 21, 2014 8:40 pm | |
| Już miał zacząć upominać Rzeszę, kiedy ten właśnie podał mu kubek ciepłej herbaty. Szybki jest, pomyślał, nieco z niezadowoleniem. Wziął kubek i ostrożnie upił jeden łyk. Westchnął. Trudno. Zdarza się. I tak nic ich już nie powstrzyma, prawda? Więc nie musi się denerwować, na pewno nie będzie żadnego zbyt dużego poślizgu... na pewno. Odwrócił się gwałtownie, żeby zobaczyć co się tak Ludwig kręci i co też on najlepszego wyprawia. I odwrócił się nieco zbyt gwałtownie, bo to, co pozostało w kubku wylądowało właśnie na czystym, suchym ubraniu. Życie. Aż się nie odezwał, z tego wrażenia. W końcu nie często miewa się tyle szczę-, nieszczęścia w jednej chwili! A Rzesza powinien się cieszyć, że z tego szoku jeszcze się nie odezwał, nie krzyknął ani nic... taki spokojny i wyrozumiały jest! | |
| | | Trzecia Rzesza
Płeć : Liczba postów : 11
| Temat: Re: Noc długich noży [Bad Wiessee + dojazd] Pon Lip 21, 2014 9:07 pm | |
| Moknął w deszczu. Przeszkoda jak przeszkoda, do pokonania. Nie mógł narzekać, w końcu był żołnierzem. Miał być twardy jak skała, i taki też pozostał. Nawet kiedy wódz rozlał herbatę na nowe, suche ubranie. Skała nie powinna zacząć krzyczeć, nie powinna kląć na los, więc zgodnie z obraną filozofią zaczął szukać następnego kompletu ubrań. Udało mu się znaleźć spodnie, ale tylko spodnie. Zaraz podał je wodzowi przez okienko. I dalej stał w deszczu. Czy się cieszył? Jego radość wyrażał promienny uśmiech. Którego nie było. | |
| | | Adolf Hitler
Płeć : Liczba postów : 218 Skąd? : Braunau am Inn
| Temat: Re: Noc długich noży [Bad Wiessee + dojazd] Czw Lip 24, 2014 9:46 pm | |
| Wziął spodnie, które podał mu Ludwig. Przez moment nie ruszał się, ogarniał sytuację. - I mam się przebrać... tutaj? - spytał po chwili konsternacji. Przecież... przecież to tak nie przystoi! To będzie nieprzyzwoite i bardzo niewłaściwe. Nie, tak nie będzie. Trzeba się poświęcić i wytrzymać w mokrych (od herbaty!) spodniach, a przebrać się, gdy będzie ku temu okazja. Co, nie poradzi sobie? Żołnierz na froncie gaci nie przebiera, gdy jest bitwa! Nie to, żeby teraz sytuacja wyglądała ciut inaczej. Wcaaale. - Mowy nie ma. Wsiadaj Rzeszo, jedziemy dalej - stwierdził i zakaszlał. Niech to, chyba bierze mnie przeziębienie, przez to wszystko... | |
| | | Trzecia Rzesza
Płeć : Liczba postów : 11
| Temat: Re: Noc długich noży [Bad Wiessee + dojazd] Pią Sie 15, 2014 11:49 am | |
| - Byłoby to wskazane. - Odparł. Nie może pozwolić, by herbata zaszkodziła wodzowi. Lub jego wizerunkowi. Porządek przede wszystkim. Odmowę przyjął spokojnie, bez nerwów. Gorzej z symptomami przeziębienia. To zły objaw, bardzo zły. Trzeba to pokonać. Natychmiast. Wsiadł do samochodu. - Wodzu, musi pan zażyć coś na wzmocnienie odporności. - Rozpoczął poszukiwania odpowiednich tabletek. Nie mógł się jednak ich doszukać wśród całej rzeszy pudełeczek i medykamentów, które miał w torbie podróżnej. | |
| | | Adolf Hitler
Płeć : Liczba postów : 218 Skąd? : Braunau am Inn
| Temat: Re: Noc długich noży [Bad Wiessee + dojazd] Pią Wrz 12, 2014 4:22 pm | |
| Pokiwał tylko głową. - W porządku - zgodził się. Tabletki zawsze chętnie. Wszystko żeby tylko zachować zdrowie. Tak. Oczywiście. Nie skomentował poszukiwań Rzeszy. Sam doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że w torbie... może być nieco ciężko znaleźć cokolwiek. I w sumie cieszy się, że ma kogoś kto zajmie się szukaniem odpowiedniej tabletki. Robienie tego samemu mogłoby być uciążliwe. Szkoda czasu. Co z tego, że póki siedzi w aucie to i tak nie ma co robić? To wcale nie tak. Jest cholernie zajęty. Wyglądaniem przez okno. Fascynujące zajęcie. Szczególnie w deszcz. | |
| | | Trzecia Rzesza
Płeć : Liczba postów : 11
| Temat: Re: Noc długich noży [Bad Wiessee + dojazd] Pią Lis 07, 2014 6:47 pm | |
| A tabletki jak na złość nie było. Nie mógł przyznać się do porażki. Przegrana, i to w takim momencie? Jako żołnierz oczywiście brał pod uwagę, że nie zawsze wszystko może iść zgodnie z planem. Można nawet polec. Ale w walce z małą tableteczką? - Zgłaszam brak odpowiedniego leku. - Dużo ryzykował. Jeśli rozwścieczy wodza? A jeśli uzna on, że nie przygotował się dość dobrze? Musiał jednak to zrobić. To było silniejsze od niego, porządek przede wszystkim. Ze swoistą pokorą czekał na dalszy rozwój wydarzeń. | |
| | | Adolf Hitler
Płeć : Liczba postów : 218 Skąd? : Braunau am Inn
| Temat: Re: Noc długich noży [Bad Wiessee + dojazd] Sro Lis 12, 2014 6:54 pm | |
| Znieruchomiał. Czy na pewno dobrze usłyszał...? Czy to może być prawda...? Co teraz będzie? Odpowiedzi na wszystkie te pytania już w następnym odcinku. Odkaszlnął nerwowo. Sytuacja zrobiła się bardzo napięta. - ... nie ma? - jęknął. - I... i co teraz? Nie wygląda na to, żeby zamierzał wybuchnąć złością, prędzej płaczem. Tak bardzo jest załamany i wystraszony tym, co usłyszał. No bo... no bo jak to nie będzie tabletek? A co jak umrze od braku tabletek? Na pewno się osłabi i lada moment umrze! Kto wie, może nawet nie zdąży dotrzeć na czas do docelowego miejsca podróży i rozprawić się z hołotą...? Nie, nie można tak myśleć! Musi się udać! Pociągnął nosem. - Zrób coś, Ludwigu... | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Noc długich noży [Bad Wiessee + dojazd] | |
| |
| | | | Noc długich noży [Bad Wiessee + dojazd] | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|